Beata Deutschman

Absolwentka Policealnego Studium Wokalno-Baletowego w Gliwicach przy Gliwickim Teatrze Muzycznym, egzamin eksternistyczny (2001). Zadebiutowała w Gliwickim Teatrze Muzycznym w spektaklu „Zorba” w reż. J. Szurmieja rolą Dziewczyny w 1996 r.

Obecnie w repertuarze:
Szewczyk Dratewka” M. Kownacka
Ania z Zielonego Wzgórza” L.M. Montgomery
Boeing, Boeing” M. Camoletti
Pomoc domowa” M. Camoletti
Opowieść wigilijna” K. Dickens
Gniew Z. Miłoszewski
Nowa Księga Dżungli” M. Kurkowski
Komedia. Wujaszek Wania A. Czechow
Baśnie Andersena” H. Ch. Andersen
Król Edyp” Sofokles


Fot. Krzysztof Marchlak

 

Wideo

Wywiad

BEATA DEUTSCHMAN „Ta praca bywa terapią”

 

Dlaczego aktorstwo? Było to marzenie z dzieciństwa?

Teatr i scena interesowały mnie zawsze, ale swoją przyszłość wiązałam ze śpiewaniem. Skończyłam studium wokalno-baletowe w Gliwicach. Kiedy byłam na drugim roku, dostałam pracę w Gliwickim Teatrze Muzycznym (obecnie Teatr Miejski w Gliwicach – przyp. red.) i zaczęłam grać w musicalach dla dzieci i dorosłych. Pewnego pięknego dnia przyszło mi do głowy, by zdawać do szkoły aktorskiej w Warszawie. Udało się! Po kilku latach spędzonych w Gliwickim Teatrze Muzycznym zaproponowano mi pracę w Teatrze Zagłębia. Odważyłam się, spróbowałam i… tak już mija mój 15. sezon tutaj.

Pamiętasz swoje pierwsze przedstawienie?

Moim debiutem była rola Marianny w „Świętoszku” Moliera na deskach Teatru Dramatycznego w Warszawie. Każdy spektakl, w którym grałam, niósł inny problem, ale najmilej będę wspominać rolę w sztuce „Łysa śpiewaczka” w reżyserii Grzegorza Kempinsky’ego, za którą dostałam Złotą Maskę.

Co jest najtrudniejsze w tej pracy?

Czasem trudno oderwać się od spraw szarych, codziennych i nagle wskoczyć w rolę. A z drugiej strony, ta praca bywa terapią i pomaga zapomnieć o tym, czego nie chcemy pamiętać. W tym zawodzie najbardziej pociąga mnie to, że mogę stać się kimś, kim nie chciałabym być w rzeczywistości. Można zamienić się w czarny charakter, postać brudną emocjonalnie, która zrobi to, czego ja w życiu nigdy bym nie zrobiła, na przykład kogoś zamordować (śmiech).

Trudniej się rozpłakać czy roześmiać na scenie?

Rozpłakać. Płacz jest trudny, bo musi być bardzo uzasadniony. Moja praca to wzruszanie widza a nie wzruszanie siebie.

Jak przygotowujesz się do roli?

Na spacerze z psem powtarzam swoje kwestie. Zadziwiam tym samym towarzystwo, które mijam, co powoduje wiele zabawnych sytuacji. W domu dużo myślę na temat roli, staram się przychodzić na próby przygotowana, zawsze z czymś nowym i świeżym.

Co czujesz, kiedy wychodzisz na scenę?

Skupiam się na zadaniu, które mam do wykonania i to jest dla mnie najważniejsze. Nie lubię momentu oczekiwania wejścia na scenę. To mnie stresuje najbardziej. A kiedy już znajdę się na scenie, wtedy czuję się jak w domu.

Co lubisz robić, kiedy nie jesteś w teatrze?

Kocham podróże i staram się odwiedzać nowe miejsca. Często wiąże się to z pracą artystyczną, wtedy łączę przyjemne z pożytecznym. Poza tym lubię filmy, muzykę, dobrą książkę.

Czy talent aktorski przydał Ci się kiedyś w życiu poza teatralnym?

Aktorstwo pomaga w byciu otwartym i nawiązywaniu kontaktów z ludźmi. Ale będąc w towarzystwie, rzadko przyznaję się, że jestem aktorką, bo to często onieśmiela rozmówcę. Nie mówię, czym się zajmuję, jeśli nie jestem o to wprost pytana.

Czym dla Ciebie jest aktorstwo?

To moja pasja. Gdybym mogła żyć jeszcze raz, na pewno zrobiłabym to samo. Z aktorami jest tak, że narzekają dwa razy – kiedy nie grają i kiedy grają (śmiech). Ze sceną jest jak z narkotykiem, wciąga i uzależnia. Jest metafizyczna i działa jak powietrze. Jak się jej raz zakosztuje, to bardzo trudno jest się z nią rozstać.

A gdybyś nie była aktorką to kim?

Gdybym nie była aktorką, to byłabym aktorką (śmiech). Kiedyś marzyłam o byciu detektywem, policjantką. Ale gdybym miała jeszcze raz wybierać, wybrałabym tak samo.

Co zabrałabyś na bezludną wyspę?

Album ze zdjęciami z teatru.

Masz swoją własną bezludną wyspę?

Gdynia to moje miejsce na ziemi, które kocham i bardzo dobrze znam. Tam czuję się fantastycznie. Nie wyobrażam sobie lata bez kilku dni spędzonych w mojej Gdyni.

 

Spektakle